piątek, 13 czerwca 2014

Moi figurkowi ulubieńcy (1) - Barbecue 85/89



Nazwa: Barbecue – Fire Fighter
Rok wydania: 1985 i 1989

Na początku był chaos… a potem stało się Barbecue… a właściwie stał się BARBECUE.
„Chaosem” w tym przypadku było pojawienie się małego dzieciaka z demoludów w pewnym paryskim sklepie zabawkowym. Efekt nagłego znalezienia się obywatela PRLu sam na sam z regałem pełnym setek przecudownych i kolorowych ludzików można przyrównać jedynie do sytuacji, gdy wyposzczony samiec trafia na konkurs miss bikini...
W czasach gdy narodową zabawkę stanowiły bąki, a konik na biegunach był już totalnym rarytasem, wyprawa do kinderlandu na bogato zaopatrzonym zachodzie była czymś dla współczesnych niepojmowalnym...
Ja pamiętam jakby to było wczoraj.

Tabun rozmaitych figurek i zestawów pochłonął mnie, do tego stopnia, że gdy ukochany wujek kazał mi wybrać po jednej zabawce dla siebie i dwóch kuzynów, co chwila zastępowałem „już wybranego” ludzika następnym – fajniejszym, a zaraz jeszcze ładniejszym, itd itd
Ostatecznie do koszyka trafiły He-man z MOTU i niebieski Cobra z G.I.JOE, dla siebie zaś wybrałem innego „dżi-aj-dżoła” imieniem Barbecue właśnie... moją pierwszą figurkę „ever”.


Tak jest. Dzielny strażak Barbecue pojawił się w moim życiu na długo za nim słowo to stało się wogóle znane a potem megapopularne w kraju nad Wisłą. Zresztą i dzisiaj kojarzy mi się bardziej właśnie z ludzikami aniżeli grillem na dworze.
Wyposażony w wielką siekierę i sikawkę do gaszenia pożarów z butlą na plecach oraz tym dziwnym czymś na piersiach wyglądającym nieco jak kamera, był częścią czwartej przełomowej serii G.I.Joe – kiedy to marka ostatecznie umocniła się na rynku zalewając go coraz większą ilością towaru i jednocześnie idąc coraz bardziej w kierunku „przefajnowywania” samych figurek – obok postaci „realnie” wyglądających i uzbrojonych pojawiało się odtąd coraz więcej wojaków w rozmaitych skafandrach i z ekwipunkiem niespecjalnie sprawdzającym się na polu walki, ale podbijającym dziecięce serca.



Jednocześnie Barbecue wstrzelił się w dobry dla G.I.Joe okres medialny – w przeciwieństwie do wielu późniejszych postaci pojawia się w komiksach oraz w kilku częściach serialu animowanego – ma dużą rolę w dwu-odcinkowych „Zakładnikach”, gdzie jego ojciec jest wśród uprowadzonych i poddanych praniu mózgu przez Cobrę rodzin członków G.I.Joe.
Nie pojawia się w filmie pełmometrażowym „Akcja G.I.Joe”... choć mój kuzyn przez lata upierał się, że
Barbecue był jednym z „czerwonych żołnierzy Cobry”, gromionych przez Pythonę. I, choć ja sam wiedziałem, że Crimson Guard to zupełnie inny ludzik, często mego strażaka w tej właśnie roli w swoich zabawach wykorzystywałem.


W roku 1989ym Barbecue pojawił się na rynku poraz drugi, tym razem jako członek subgrupy Slaugther’s Marauders.
Nie była to jednak nowa wersja postaci, ale poprostu identyczna lecz przekolorowana edycja pierwszej.
Ten sam facet, z takim samym ekwipunkiem i w bliźniaczo podobnym opakowaniu... ino zamiast czarnego i pomarańczowego figurka wyszła we wspólnym dla „Maruderów” pstrokatym ubarwieniu – mieszaninie niebieskiego, brązowego i dwóch odcieni zieleni.
W wersji tej pojawia się także w cztero-odcinkowym miniserialu animowanym DiC - Operation Dragonfire.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz