środa, 25 czerwca 2014

Były sobie ludziki (2) - Fajne babki


Nazwa: 
Lady Jaye – Covert Operations
Scarlett – Counter Intelligence
Baroness – Cobra Inteligence Officer
Wolverine Missile Tank with Cover Girl – Wolverine Driver
Jinx – Ninja Inteligence

Rok wydania: Scarlett 1982, Cover Girl 1983, Baroness 1984, Lady Jaye – 1985, Jinx - 1987

---------


Jak świat światem, od niepamiętnych czasów doskonale wiedziano o podstawowej zasadzie budowania dobrej historii. Czy to komedia, akcja, czy dramat, bohaterowi MUSI zawsze towarzyszyć FAJNA BABKA. Może być na pierwszym planie, może być w tle, ale niekwestionowane wdzięki i zalety płci pięknej mają się przewijać i basta.



Literacki, teatralny czy filmowy świat mężczyzn, choćby koncentrował się wyłącznie na polityce, piciu lub wojaczce, miał zawierać w sobie pewien pierwiastek kobiecy, który w zależności od potrzeb i upodobań autorów miał:

a)     podnieść samcom morale

b)    wprowadzić w ich szykach mniejsze lub większe zamieszanie

c)     wyznaczyć bohaterom ( i zarazem całej historii ) wyraźny cel

d)    doprowadzić postać do totalnej katastrofy, z wyeliminowaniem przez śmierć włącznie 


Gdy nastał zatem wiek kreskówek, zabawek i komiksów zasadę tę zdecydowano się przeszczepić także i na ten nowy grunt.

Kobitki były u Żółwi Ninja, w He-Manie, Dino-Riders, Centurionach czy Karatekach Chucka Norrisa.

Musiały się zatem pojawić i w najbardziej „męskiej” z chłopięcych zabawek – G.I.Joe... Choć niewiele by brakowało by wpisane na zawsze w annały marki „Prawdziwe Amerykańskie Bohaterki” nigdy nie ujrzały światła dziennego!

Otóż wyobraźcie sobie, że początkowo włodarze Hasbro wcale nie mieli zamiaru poświęcić choćby odrobiny plastiku na rzecz niewiast. Całkowity monopol na podbijanie lub ratowanie świata mieli mieć faceci. Jednakże panowie z Marvela, z Larry Hamą na czele, oprotestowali ten pomysł, wyraźnie opowiadając się za równouprawnieniem płci.


I tako też się stało. Pośród 13 pierwszych „założycielskich” członków naszej ukochanej jednostki specjalnej znalazła się rudowłosa Scarlett. Atrakcyjna, odziana w coś na kształt pianki do nurkowania czy stroju do ćwiczeń, po trochę ninja, po trochę członek wywiadu, z miejsca znalazła sympatię dzieciaczków.

Jednocześnie firmowi modelarze złapali najwyraźniej bakcyla do rzeźbienia ludzikowych cycków albowiem od tej pory każdego roku na sklepowych półkach pojawiała się jakaś pani.

Scarlett szybko pozyskała nowe koleżanki. W 1983 roku mogła zatem malować sobie paznokcie razem z byłą modelką – Cover Girl. Od 1985 zaczęła umawiać się na ploteczki także z Lady Jaye. Zaś w 1987 dołączyła do zespołu czwarta zgrabna – wojowniczka Jinx.


Miłośniczki Naj i prenumeratorki Cosmopolitan pojawiły się także po drugiej stronie barykady. W 1984 Baroness ( Baronowa ) a w 1986 Zarana. Przy czym tej ostatniej poświęciliśmy już miejsce w ramach Dreadnoków, więc dziś skupimy się na pięciu pozostałych.

Wszystkie oczywiście o perfekcyjnych kształtach i ślicznej twarzy. Wszystkie na równi kuszące z bajek, komiksów czy blistrów.

Tak że trudno wybrać spośród nich tę najładniejszą czy najbardziej przebojową.
Wszystkie też naturalnie były przedmiotem adoracji i wzdychań członków obu zbrojnych oddziałów i solidarnie Amorowi ulegały, choć sympatie te różniły się czasem w zależności od mediów.


W pełnometrażowej "Akcji" Jinx związała się z Falconem. Baronowa, pomijając przelotny romans z fałszywym Komandorem Cobry, zarówno na ekranie jak i w komiksie, od ponad 30 lat pozostaje szczęśliwą partnerką Destra, a Lady Jaye po początkowym koszu szybko jednak przekonała się do Flinta. Do Cover Girl cholewki smolił Shipwreck. I jedynie Scarlett pozostaje zmienna w uczuciach. Nieoficjalnie kojarzona z Dukiem w kreskówce, w komiksie od początku zapałała miłością do Snake-Eyesa, pomimo jego wyraźnych.. ekhm... problemów z cerą i wadą wymowy.

Oczywiście panie oddawały się nie tylko męsko-żeńskim namiętnościom. Ambitne, jak przystało na lata 80e, nieraz wdawały się ze sobą w drobne utarczki. Np wtedy gdy Lady Jaye wraz z Zaraną urządziły sobie mordobicie dla uczczenia zakończenia Wojny Domowej Cobry, zaś Baronowej zdarzyło się raz niechcący postrzelić Scarlett w twarz i wysłać w ten sposób w stan śpiączki.

No ale przejdźmy może wreszcie do opisywania walorów konkretnych pań.



Pierwsza, jak wspomniano, ukazała się Scarlett. Przyszła „bratowa” Storm-Shadowa debiutowała już w pierwszym numerze komiksu i poza posiadaniem kuszy wsławiła się także byciem jedyną figurką w historii G.I.Joe nie mającą... dziurek w stopach! Tak. Z niewiadomych przyczyn ten wyraźny mankament urody pojawia się zarówno w wariancie „straight arm” jak i „swivel arm”, uniemożliwiając zainstalowanie jej na pojeździe czy podstawce.

 


Cover Girl, to zaś prawdziwa dziewczyna z klasą. Doskonale świadoma zalet własnego ciała, postanowiła zamienić rozkładówki na wojskowe kamasze, by udowodnić sobie i wszystkim, że coś poza noszeniem bielizny potrafi. W przeciwieństwie do innych prezentowanych pań nie trafiła jednak do blistra ale dostała posadę w G.I.Joe jako kierowca Wolverine’a – ruchomej wyrzutni rakiet. Za sterami „Rosomaka” sprawnie zajmowała się wszelkimi pojazdami przeciwnika. Ciekawe czy kierowcy Cobry tak łatwo jej ulegali mając świadomość z kim mają do czynienia?

No co? Strzelalibyście celnie do jakiegoś czołgu wiedząc, że siedzi w nim Claudia Schiffer, Alessandria Ambrosio albo Heidi Klum?     

Cover Girl jako jedyna z grupy nie miała również żadnych dodatków.



Sporo miała ich za to Lady Jaye. Kamera, wyrzutnia oszczepów i plecaczek. Ta panienka powinna być jednocześnie zapewne faworytką obywateli Nadwiślańskiego Kraju, albowiem mówi w naszym narodowym języku! Tak jest. Jaye jest ultrautalentowaną lingwistką. Zna m.in. celtycki, rosyjski, niemiecki, portugalski oraz wszelkie dialekty Afganistanu. Strzeż się Osama!


W komiksie ( debiut w numerze 32 ) paraduje zazwyczaj w bejsbolówce na głowie, ukazując spod niej mniej lub więcej rozpuszczonych włosów. Czapeczkę preferuje też figurka. Co innego wersja kreskówkowa. Tam fryzura jest co prawda nieco inna ale nic już za to jej nie zasłania.


W stałej zasłonie występuje natomiast Jinx. Ostatnia babka z zestawu jako jedyna kobieca figurka skrywa na stałe swe oblicze pod maską. 


Odsłania je jednak w komiksie, gdzie jest kuzynką Storm-Shadowa, jak i w pełnometrażowej Akcji, gdzie potrafiła walczyć jedynie z zamkniętymi oczami.

Odziana w czerwień amerykańsko-japońska wojowniczka ninja miała na swoim wyposażeniu Naginatę i dwa quasi-samurajskie miecze doczepiane do plecaka.


No i wreszcie czas na najpiękniejszą terrorystkę w dziejach. Baronowa!



Ach... Gdyby wszystkie jej koleżanki w branży tak się ubierały Al Kaida nie mogłaby się opędzić od kandydatów.

Idealnie przylegajacy do kuszącego ciała lateks, okulary i szpilki oraz długie błyszczące kruczoczarne włosy to klucz do podbicia męskich serc i szybkiej kariery w strukturach Cobry.

Wywodząca się z europejskiej arystokracji Baronowa, poza urodą i obcym akcentem, nie miała właściwie żadnych innych talentów, bo jako dowódca polowy Komandora dawała ciała praktycznie w każdej bitwie.
Niemniej już od pierwszego numeru stała wiernie u jego boku, od czasu do czasu jedynie, knując jakieś tam niewinne spiski z ukochanym Destrem.



Duże znaczenie miał tu fakt, że sama z wykształcenia „złą kobietą” nie była. Na niewłaściwą stronę mocy skierowała ją żądza zemsty po zabitym bracie,o którego śmierć obwiniała niesłusznie... Snake-Eyesa!
Ot, tragiczna geneza przeistoczenia się wrażliwej osoby w bezlitosną ekstremistę.

O wiele ciekawsza jest za to geneza powstania samej postaci. Baroness jest bowiem żywym zaprzeczeniem dla mitu jakoby Hasbro samodzielnie stworzyło WSZYSTKIE ludziki G.I.Joe, a komiksiarze z Marvela zajmowali się wyłącznie fabularną obróbką i reklamą gotowej materii.

Rzecz w tym, że figurka ukazała się w 1984 roku, ale sama bohaterka zadebiutowała już w pierwszym numerze komiksu. Stworzona przez Larry’ego Hamę na potrzeby jego historii, zadomowiła się na stałe w Joe-uniwersum szybko trafiając do kreskówki a potem także i na półki sklepowe, gdzie zabawka była wyposażona w laserowy karabin.

Warto przy tym zaznaczyć, że kobiece ludziki nigdy nie były specjalnie udane... pod seksualnym względem. 


Piękne panie z blistrów w wersji plastikowej nie prezentowały się okazale. 

 

Technika produkcji nie pozwalała po prostu na oddanie hołdu ich urodzie i odwzorowanie atrakcyjnych kształtów. 


Nie zmienia to faktu, że trzy najważnejsze z nich – Lady Jaye, Scarlett i Baronowa były na tyle popularne, że pojawiły się nawet w serialu DiC, gdzie posród rzeszy zupełnie nowych bohaterów lub nowych ich designów, te jako jedyne występowały w swych starych sunbowowskich wcieleniach. 
Nie był to już co prawda ten sam poziom animacji ani voiceactingu... ale rzecz warta odnotowania.



---------

A Wy? Której spośród pań powierzylibyście koronę najpiękniejszej, a której matkowanie własnym dzieciom? 


6 komentarzy:

  1. Zdecydowanie Lady Jaye wygrywa - intelektem, urodą, odwagą, zadziornością, stylem, lekko zachrypniętym głosem Mary MacDonald Lewis. :) Ale gdzie w tym zestawieniu podziała się Pythona?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie z Lady Jaye. Aczkolwiek, jako samiec, watpie bym nie ogladal sie za pozostalymi pannami. Jakos najmniej urzeka mnie chyba Scarlett, ktora w uniwersum wszedzie byla raczej prosta dziewczyna niz Vampem ;)
    Pythony nie bralem pod uwage bo nie miala figurki, ale faktycznie do zestawienia by pasowala :) Postaram sie poswiecic jej osobny wpis. Na pewno o samej Cobrze La tez cos wysmarze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam za słowo. ;) W razie potrzeby służę pomocą, bo należę do tej mniejszości, która Cobrę La, szczególnie Pythonę i Enforcera, lubi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo :)
      Generalnie pewnie my wszyscy cenimy ja bardziej od Amerykanow, bo w sumie chyba kazdy kogo znam zaczal przygode z G.I.Joe wlasnie od Akcji :) A tam Cobra La robila oszalamiajace wrazenie... Po czasie, patrzac z ogolnej perspektywy, troche rozumiem, ze Jankesom sie mogla nie podobac. Tzn nagle wrzucili im do ukochanej bajki frakcje jakby z kosmosu. To troche tak jakby Rambo walczyl z zombiakami ;) Osobiscie wiec traktuje troche to czesc jako doskonaly spin off. Przy czym tak jak uwazam, ze Cobra La raczej nie powinna sie pojawiac czesciej w uniwersum Joe, tak sam pomysl na nia zasluguje by jeszcze ja wykorzystac w jakis sposob. Wlasna seria o jakichs dwoch frakcjach bijacych sie pod ziemia, albo nawet w czasie ich Zlotego Wieku, przed zlodowaceniem :)

      A jesli masz ochote cos tam o nich czy na inne tematy joes'owe tematy skrobnac to oczywiscie zapraszam :)

      Usuń
  4. Generalnie to potem Hasbro usiłowało pociągnąć pomysł przedwiecznej rasy w krótkiej serii "Inhumanoids". Dodano tam także oddział specjalny Earth Core, który spokojnie mógłby być podgrupą Joe na wzór Eco Warriors. W obsadzie słychać znajomków - Chrisa Lattę, Eda Gilberta, Richarda Gautiera, Neila Rossa czy Michaela Bella. Pojawia się też znany z "Joe" dziennikarz Hector Ramirez, będący częścią "uniwersum Sunbow" ("Joe", "Transformers", "Jem", "Inhumanoids" właśnie). ;)

    http://en.wikipedia.org/wiki/Inhumanoids

    https://www.youtube.com/watch?v=vSO_6YxCirQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inhumanoids nigdy nie widzialem, faktem ze intro bylo bardzo zachecajace. Ponoc kontrowersyjna troche bajka - potwory dla dzieci ;) Musze zobaczyc. A Hectora Ramireza pamietam :) Gosc ma dosyc dzwieczne nazwisko. Pewnie upodobal sie gosciom od animacji i go sobie pozyczali ;)
      Choc w Visionaries ( z oczywistych raczej wzgledow ) go nie bylo ;)

      No i dalej upieralbym sie ze Inhumanoids to Inhumanoids ale Cobrze La poswiecilbym osobny tytul ;) Design tych postaci po prostu wymaga by zagraly w czyms wiecej niz tylko w jednym jedynym filmie ;)

      Usuń