Ktoś kiedyś powiedział, że media rządzą dzisiejszym światem a "prawda" przekazywana przez serwisy informacyjne jest dużo ważniejsza, aniżeli rzeczywisty obraz danej sytuacji.
I obserwując to co się dzieje i mówi, śledząc jak łatwo można zmienić absurd w fakt i manipulować treścią, należy się z tą opinia zgodzić.
Co ciekawsze, wszedobylscy i opiniotwórczy dziennikarze nie ominęli także G.I.Joe.
Niby rzecz dzieje się trzydzieści lat temu, a jakby było na bieżaco.
Zapraszam do nowe pasjonującego odcinka!
---------
Dzisiejszą Joebranockę obejrzycie TUTAJ
---------
W trakcie manewrów G.I.Joe zostają zaatakowani przez nową złowieszczą, bezwzględną i niszczycielską siłę.
Nie są to tym razem jednak żadni terroryści. A jedynie jeden jedyny człowiek.
Hector Ramirez. Dziennikarska szycha, która nie wierzy w sens istnienia "Prawdziwych Amerykańskich Bohaterów" twierdząc, że Cobra to jedna wielka fikcja i miliardy inwestowane w tą elitarną jednostkę to pieniądze wyrzucone w błoto.
Chcąc nie chcąc, jeden z Joesów postanawia przekonać go, że Cobra istnieje naprawdę... i dopiero się zaczyna!
W przeciwieństwie do wielu innych odcinków o tym można powiedzieć naprawdę sporo dobrego.
Niby tylko dwadzieścia minut treści a jednak autorom udało się tu wykreować całkiem fajną, oryginalną niebanalną historyjkę, z mnóstwem fajnych momentów, niezłych dialogów i ciekawych przejść od sceny do sceny.
Np gdy kula Ramireza staje się kulą bilardową Shipwrecka.
Naprawdę pomysłowe i z klasą!
Już sam początek jest intrygujący i obwieszcza bezpardonową zabawę konwecją.
Walka na mąkę? Urocze. I zarazem coś czego nikt na pewno się nie spodziewał.
Aczkolwiek pytaniem pozostaje tylko czemu ta mąka potrafiła zrobić wyrwy w ziemi?
Cóż, widać nie wszystko może być perfekt.
Niemniej sekwencja pozostaje w głowie na długo. I o to przecież chodzi!
A jest tu troszkę rzeczy, które z głowy prędko nie wypadną.
Samo zakończenie jest bardzo nieprzewidywalne.
Podobnie niektóre sceny sprytnie rozciągnięto by wydobyć z nich nieco dobrych pierwiastków.
I tak np zestrzelenie helikoptera nie kończy się w pięc sekund, "ach trafili nas spadamy" i BUM.
I następna scena.
Nie.
Tu mamy i pewien świetnie wyreżyserowany suspens, gdy helikopter nagle zostaje namierzony i znikąd pojawia się wyrzutnia rakiet a potem zaczyna się zabawa z pociskiem.
Gdy zaś pocisk wreszcie trafia, zabawa z wyrzutnią trwa dalej!
I to jest właśnie coś genialnego.
Zupełnie jakby pieniądze zainwestowane w scenografię miały się zwrócić z nawiązką.
Inwestujemy w wyrzutnię, więc trzeba się wyrzutnią chwilę pobawić na kilka sposobów.
I o to chodzi! W to mi graj!
Sam fakt, że nie ma tutaj swistego joes-owego zadęcia też jeż bardzo miłą odmianą.
Podobnież Cobra nie dysponuje w tym odcinku dla odmiany super hiper dooper juper mega giga tytano giwerą.
Ot, jedynie jakiś tam gaz. Dużo gazu! Ale nic co by miało zaraz świat na nogi powalić i stać się zalążkiem kolejnych nudnych negocjacji i gróźb.
Widać scenarzyści zrozumieli, że ot czasu do czasu można pobawić się w coś zupełnie innego.
Zamiast więc poważnej epickiej fabuły mamy coś lżejszego ale zarazem dużo smaczniejszego.
Ewentualnie można jedynie pewnym przebieraństwem się udławić.
Ale obejrzycie to sami zrozumiecie ;)
Przyczepić można się też do pewnych absurdów fabularnych, jak np trzech dorosłych facetów podróżujących na jednym siedzeniu w helikopterze.
Ja wiem doskonale, że gdzieś tam w świecie studenci potrafili się i w trzydziestu chłopa zmieścić do malucha... no ale przepraszam. Bajka bajką, ale to troszeczkę przesada.
Ale na każdą złą rzecz, jeśli taka się trafia, mamy zaraz kojący okład w postaci sekwencji zupełnie genialnej, jak np... wywiad Ramireza z Komandorem Cobrą, aby odroczyć egzekucję.
To może już podpada pod komedię. Niemniej moment naprawdę doskonały.
Niektórzy uczepią się, że to znowu naśmiewanie się z przywódcy potężnej terrorystycznej organizacji.
Ale czy aby na pewno? Czy aby terroryści o wielkim ego nie mają ego właśnie i nie zgodziliby się na szlachetny gest odpowiedzenia na Dwadzieścia Pytań Hectora Ramireza?
A zatem podsumowując.
Obejrzeć zdecydowanie warto!
Odcinek bawi, a przede wszystkim nie nudzi tak jak wiele nawalankowo-strzelankowych epozidów.
No i Shipwreck nie jest tutaj irytujący. A to już coś! ;)
Nie jest fabuła może lotów najwyższych. Na pewno są części jeszcze lepsze.
Niemniej wart jest uwagi i ukazuje sporo ciekawych rozwiązań scenopisarskich.
Doskonały na krótki i zadowalający seans.
A końcówka na pewno doda wszystkim odrobiny tak potrzebnego nam sentymentalistom humoru.
Przekonajcie się jednak sami!
Tymczasem!
---------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz