piątek, 30 marca 2018

Leksykon Wężojadów (4) - D jak Dice


Rok: 1992
Nazwa: Dice - Cobra Bo-Staff Ninja

Bycie ninją w szeregach Cobry nigdy nie było szanowanym i prostym zadaniem, wszak na długo przed rokiem 1992 Czerwoni Ninja padali jak muchy, pod ciosami czy to Snake-Eyes czy Storm-Shadowa.
A jednak, znalazło się paru koleżków, którzy zawód ten ukochali sobie na całego. Pośród nich było dwóch nierozłącznych kolegów - Slice i Dice... dziś opowiemy sobie o tym drugim.


Właściwie to być powiniem poświęcić dwójce przyjaciół wspólny wpis, ale postanowiłem inaczej.
A dlaczego?
A dlatego, że Slice'a stety lub niestety miałem, a o posiadanych przeze mnie figurkach traktuje oddzielna seria wpisów pt - Moi Figurkowi Ulubieńcy, gdzie niewątpliwie recenzja kolegi Dice'a także się znajdzie.

Jego samego zaś niestety nie miałem, więc to on dziś, samotnie, będzie bohaterem materiału.
Ale chyba da sobie radę, nie uważacie?
Wszak kolesiowi patrzy groźnie spod tej dziwnej maski, a od lęku może się bronić strasznie wyglądającym toporem oraz kijem Bo - bronią którą walka jest jego włąściwą specjalizacją.

No i w kreskówce DiC miał jeszcze dodatkowo ten swój skrzeczący demoniczny głosik, którym popisywał się choćby w odcinku "The Sword" ( Miecz ), jednym z moich ulubionych w całej historii joe-bajek.


Nie wiem czy fiolet był najlepszym kolorem maskującym dla ninji, na pewno ciutkę lepszym aniżeli czerwona barwa jego kumpla Slice'a, ale jeśli miało to służyć przyciąganiu wzroku masy małych fanów to sprawdziło się w pełni.

Mój wzrok zdecydowanie zachwycał się nim podczas przynajmniej jednej wizyty w sklepie... papierniczym... bo jak doskonale wiadomo, to głównie tam zaopatrywało się wtedy w dżi-aj-dżoły... ale niestety z jakiegoś powodu nigdy nie dołączył on do mojej kolekcji.

A szkoda, bo chcialoby się straszne połączyć "nierozłącznych" kolegów ;)

To o tyle dziwne, że mam wcale nie mało innych koleżków spod znaku subgrupy Ninja Force, a jakoś tego jednego nie idzie zdobyć.

No cóż... pozostaje nadzieja, że jak już spotkają się wreszcie z moim Slice'em to rzucą się w sobie w ramiona i wyściskają za te wszystkie lata rozłąki ;)


Obaj mieli zresztą swoje 5 minut w komiksowej wersji G.I.Joe, choć niestety nie zdążyli pojawić się w wydaniach polskich... ich przygody toczą się jakieś 20 numerów od momentu kancelacji naszej rodzimej serii TM-Semic.

Ale może to i dobrze, bo wątek fabularny, w którym występują nie należy do najlepszych... ale to już materiał na inny czas i inny wpis ;)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz