niedziela, 28 czerwca 2015

Czy wiesz że (5) - Park Jurajski został oparty na fabule jednego z Joe-odcinków!


Oglądając Primordial Plot zauważycie na pewno dwie rzeczy.

Po pierwsze - że to bardzo prosta jednowątkowa i przewidywalna fabułka, która choć traktuje o ciekawym temacie to jednak potencjału nie wykorzystuje.

Po drugie - że ktoś inny potencjał ten zauważył, pożyczył, rozwinął i sprzedał w milionach egzemplarzy, a potem zgarnął jeszcze więcej forsy sprzedając prawa do ekranizacji i całego gigantycznego franchisu.

To drugie to też tylko plotka. Legenda. Być może po prostu przypadek. A nawet jeśli tylko inspiracja... to o co tu się złościć... każdy coś od kogoś pożycza!

Przeczytajcie, załączcie sobie odcinek i oceńcie sami! ;)
---------

Dzisiejszą Joebranockę ( Primordial Plot - s.1, ep.42 ) obejrzycie TUTAJ

---------


Zawód archeologa to pozornie rzecz prosta i przyjemna. To znaczy nie jest oczywiście do końca pięknie, trzeba się trochę w ziemi nakopać, wydobyte przedmioty z pyłu poodkurzać i jeszcze skatalogować, przebadać itd itd itd.

Pewne jest jednak, że wbew szeroko zakorzenionej opinii, archeologów nie prześladują stale szukający artefaktów naziści, ani francuscy konkurenci, ani nawiedzona radziecka pani doktor.
Nie... absolutnie... to wszystko bujdy...

...archeologów bowiem, jak powszechnie wiadomo, prześladują jedynie terroryści... a ściślej mówiąc Cobra.

I tu już zaczynają się schody bowiem węże i archeolodzy niespecjalnie za sobą przepadają...

Fabuła jest więc epizodu zgrabna i prosta.
Ot Cobra kradnie pewne zdobycze archeologów ażeby wyciągnąć z nich DNA dinozaurów... nie przesłyszeliście się... dinozaurów.
I tak kradnie... ekhm... pewnego naukowca, zdolnego je sklonować... tak, nie przesłyszeliście się... sklonować.
A to, że naukowiec ten ma także inwestorów i marzy mu się umieścić owe dinozaury w czymś w rodzaju muzeum... no to już o czymś nam przypomina, prawda?


Właśnie...

Choć akurat tutaj dinki wyglądają trochę inaczej i jakoś tak jakby szpetniej...


... za to jednak nikogo nie jedzą, więc ta ich obecność jest jakby trochę dla bohaterów i ludzkości bardziej korzystna.

Czy coś jeszcze przypomina nam o pewnym znanym i lubianym franczajzie?

Nie, nie do końca... nie ma tutaj ani grubasów chcących sprzedać zamrożone embriony za tonę zielonych baksów. Nie ma także nagłej burzy, która wszystko psuje, z jezdni robi błoto i sprawia, że rozpędzone auta wpadają na drogowskazy.

I nie ma tutaj także dzieci nielubianych przez głównego bohatera i ich dziadka.

Aczkolwiek jest np pewna wyspa...


... i wierzcie mi lub nie, ale widząc ją w kreskówce naprawdę, nawet kształtem przypomniała mi się ta dzierżawiona od rządu Kostaryki przez pana Johna Hammonda!

Niemniej ta konkretna nie służy niestety dla dobra turystów, ale samej obrzydliwie złej i zło knującej Cobry.

Nie wiadomo do końca zresztą, po cholerę Cobrze te straszne dinki są tak wogóle potrzebne.
Czy chcą się oni pobawić w Dino-Riders montując na nich lasery?
Czy może podbić świat przy pomocy superdrogich parków rozrywki, których zbankrutuje cała chcąca je obejrzeć ludzkość?
Czy może będą je wysyłać politykom w poleconych listach?

No ciekawa sprawa by była. Przychodzi listonosz z paczką, "proszę pokwitować" ... "hm, ciekawe co to takie"... a tu zamiast rachunku czy kartki z wakacji wielka t-rexowa morda ;)

Aha!
No i jeszcze tak nawiązując do naszeto ulubionego franczajzu warto odnotować inne ewentualne podobieństwa. Na przykład...

  
...gada wykluwającego się z jajka.

Szczerze mówiąc jakoś raptorek wydawał mi się bardziej sympatyczny!

Możnaby jeszcze też wspomnieć, że pilnujący dinków Crimson Guardzi traktują swoich podopiecznych znanymi z Parku Jurajskiego kijkami pod prądem...


...no ale kto by się tam o takie szczegóły czepiał...

Ale przejdźmy wreszcie do samego odcinka, zamiast tych niepotrzebnych porównań.

Przede wszystkim jak wspomnieliśmy wysoko wysoko na górze to trzeba zaznaczyć, że jest to trochę zmarnowany potencjał.
Sam pomysł jest przecież fajny!
Dinozaury.
No kto nie lubi dinozaurów?
A Joes i dinozaury? To tylko lepiej!

Inna rzecz, że historia jest bardzo naiwna.
Nie wiem, może i sam pomysł ze sklonowaniem dinozaurów i chodowaniem ich na bezludnej wyspie nie jest zły, ale wykonanie już trochę słabsze.

Nie zachwyca animacja stworów... to raz.
Nie zachwyca reakcja G.I.Joe i ich z gadami interakcja... to dwa.

Cała ich wyprawa na wyspę jest trochę dziwna, nieprzemyślana, niezorganizowana, naciągana strasznie.
Potem jeszcze ta cała reakcja na śmierć kompana... eh, umarł, szkoda, idziemy, o, żyje, dobra, idziemy.
Brak tutaj jakiegos pomysłu emocji.



Podobnież ta cała nieumiejętność poradzenia sobie z dinozaurami.

Komandosi nie potrafią ich zastrzelić swoimi laserami, komandosi nie potrafią się od nich uwolnić.
Sztuczka z mięsem jest niezła.
Ale też Karmazynowi jakoś poradzili sobie z gadami zwykłymi kijkami pod prądem... no to ja przepraszam, ale to jakaś dziwna niepoważna niekonsekwencja.

Przyczepię jedynie do tego, że kilka lasek dynamitu potrafi poważnie zachwiać w posadach wielką fortecę zbudowaną z litej skały.
A i, że armia Wężojadów, która tak świetnie sobie z dinkami wcześniej radziła za pomocą zwykłych kijków, potem staje sie wobec nich zupełnie bezbronna...

No dobra, ale na to można przymknąć oko, bo to są w sumie zwykłe problemy wynikające ze scenariusza bajki dla dzieci.



Inna rzecz, że bajka dla dzieci momentami jest bardzo źle zanimowana a o to już przyczepić się należy.
Np Joesi wychodzący w jednej z początkowych scen... ze ściany!
To troszkę niedopilnowanie.
Tak samo w innej Joesi idą przez dżunglę ale z niewiadomych przyczyn nie zmienia się kompletnie krajobraz. Czyli tak jakby maszerowali w miejscu!
Ktoś widać zapomniał puścić w ruch rolki... nieładnie panowie animatorzy, nieładnie.

Dodatkową bolączką jest brak wiedzy twórców odnośnie pojazdów Cobry.
Zwykle nie mają z tym problemu, ale tutaj np Rattler z jakiegoś powodu nie wykorzystuje swoich możliwości startu pionowego... tylko ląduje i odrywa się od ziemi w sposób klasyczny! A wszystko dzieje się na pustyni!
No ale tak widać pilot to sobie wymyślił. Jego prawo.



Z drugiej strony jest też jednak tutaj parę fajnych momentów.

Chodzi głównie o humor.

Np scena gdy Karmazynowi odmawiają wyruszenia do boju i robią sobie przerwę na kawę i ciasteczka powołując się na... prawa związku!
Czaicie motyw? A to przecież jakby nie było elitarna i oddana komandorowi gwardia!

Podobnież motyw dinków wyjadających sałatki na stołówce Cobry. Tyleż komiczny co naprawdę oryginalny.

No i te komentarze okradanych archeologów, że to "napewno robota jakiegoś walniętego kolekcjonera".

Wszystko to należy do tych akcentów pozytywnych.

Wracając do negatywnych zaś to nie podoba mi się sposób zakończenia. To jest bardzo oschłe i niesprawiedliwe potraktowania porwanego naukowca przez Flinta... zupełnie jakby dziadek był jakimś złoczyńca.

Bardzo to dziwne i niezasadne.



Na koniec, wracając do zasadniczego zarzutu...

Czy Michael Crichton zapożyczył sobie pomysł Parku Jurajskiego z prezentowanego odcinka?

Odpowiedź jest bardzo prosta...

A cholera go tam wie!

Teorie spiskowe pozostawmy spiskowcom, Faktem jednak, że wielu wracających do Joes po latach zarzuca Sunbow wykorzystanie pomysłu Chrichtona. Że dzięki niemu dinki stały się megapopularne... więc to oczywiste, że zrobili odcinek i o nich.

Tyle tylko, że Primordial Plot powstał na 5 lat (!) przed premierą książki!
I na 8 przed powstaniem opartego na niej filmu Spielberga!

Więc pierwszeństwo oczywiście należy się bajce.

A to czy zapożyczył czy nie... to już kwestia w sumie nieważna.


Pomysły zawsze będą się powtarzać.

Ktoś od kogoś usłyszy, zainspiruje się. Oczywiście bywa, że i byle ślad podobieństwa prowadzi już do akcji prawnych! Procesy o "kradzież" bo ktoś zauważył, że bohater ma podobne spodnie czy bo w danej piosence zgadzają się dwa dźwięki potrafią kosztować miliony.

Ale też przecież z drugiej strony idee się przenikają a przerabianie cudzych pomysłów jest odwiecznym prawem artystów.

No czyż Zorrem współczesności nie jest Batman, a Herculesem wśród superbohaterów Superman?

Czy wszyscy nie używamy wymyślając cokolwiek miliona cudzych wynalazków o których nawet nie zdajemy sobie sprawy?
Oczywiście, że tak.

Kradzież to rzecz poważna.
Ale nie róbmy z siebie głupców.

Możliwe zatem, że Crichton wpadł na pomysł swojej książki oglądając ten odcinek razem z dzieckiem.
Może zauważył, że synek powtarza tę historię w swoich zabawach i stała się dla niego isnpiracją.
Może usłyszał ją od scenarzysty, Donalda Gluta, który sam w sobie był wielkim pasjonatem dinozaurów.
A może do Donald Glut usłyszał ją od Crichtona, który ponoć wstępną fabułę wymyślił na dwa lata przed premierą odcinka (!), a na siedem przed premierą własnej książki?

Wszystko jest możliwe.
I zapewne nigdy sie nie dowiemy jak było.
I jest to w gruncie rzeczy nieważne.
Ważne by nie popadać w paranoję doszukiwania się zapożyczeń i inspiracji. Bo zabawa może to być fajna, ale oskarżenia zawsze są szkodliwe, nie są niesmak, oszczerstwa i niebezpieczeństwo.

Ja tam zresztą uważam, że jeśli Crichton rzeczywiście zapożyczył ideę, to chwała mu za to, bo ze słabej historyjki stworzył dzieło epokowe i naprawdę przyjemne.

I tyle!

  
Tymczasem!

---------

Obrazek tytułowy został zapożyczony z TEGO bloga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz